Gdy dziecko nie ma apetytu, albo po prostu posiłek mu nie smakuje nie należy zmuszać malucha do jedzenia. Namawianie kogoś, kto nie chce jeść nic nie da, a może w dziecku wyrobić nawyk grymaszenie przy posiłkach. Zachęcanie kilkulatka, by jednak zjadł choć jedną dodatkową łyżeczkę za mamusię czy tatusia nie spowoduje, że buzia malucha pochłonie cały obiad. Lepiej zabrać jedzenie ze stołu i pozwolić dziecku zająć się czymś innym. Jednak, gdy syn lub córka nie zjadł obiadu, nie należy mu pozwolić na podjadanie w przerwie między posiłkami. Niech wie, że ten kto nie zjada wszystkiego z talerza nie może liczyć na smaczne przekąski i nawet, jeśli po pół godzinie od odstawienia obiadu, dziecko poczuje się głodne, powinno poczekać do następnego posiłku. Można co najwyżej ten posiłek podać o pół godziny wcześniej niż zwykle.
Innym problemem jest niechęć do samodzielnego jedzenia. Niektóre kilkulatki domagają się karmienia przy jedzeniu, a to dlatego, że w porę nie zostały wdrożone do posługiwanie się łyżką i widelcem.
Zwykle półtoraroczne dziecko, naśladując innych domowników, rwie się do samodzielnego jedzenia. Ono chce łyżkę z zupą samo prowadzić do własnej buzi. Rodzice jednak często w obawie, że dziecko może pozalewać swoje ubranko nie pozwalają mu na zbytnią samodzielność i mimo protestów malucha sami go karmią. Potem, gdy nieco podrośnie jest już zniechęcone i oporne wobec samodzielnego posługiwania się sztućcami. By uniknąć takiej sytuacji w starszym wieku, należy chętnemu maluchowi pozwolić na pobawienie się łyżką przy obiedzie właśnie wtedy, gdy pierwszy raz wykaże tym zainteresowanie. Na ogół próbujące samodzielnego jedzenia małe dzieci dość szybko się tym męczą i same puszczają łyżkę z ręki. To jest właściwy moment, by je dokarmić. Nigdy nie należy natomiast wyrywać łyżki z ręki dziecka.
Iwona Knypl „Express Ilustrowany” #9470#